Tekst pierwotnie ukazał się na blogu Organizacji Czerwonej Gwardii 30 lipca 2010 roku. Stanowi on spojrzenie na doktrynę polityczną i militarną ludowo-demokratycznego państwa koreańskiego z perspektywy marksistowskiej.
Michał Domański
Dżucze – słowo to stało się powszechnie
znane na całym świecie, zarówno wśród zwolenników jak i przeciwników
socjalizmu, zarówno wśród przyjaciół jak i wrogów Koreańskiej Republiki
Ludowo-Demokratycznej. Każdy, kto chociaż pobieżnie zainteresował się
myślą towarzysza Kim Ir Sena, potrafi co nieco na temat tej idei
powiedzieć. Wiemy, że jest to wyraz niestrudzonej woli ludu Korei,
deklaracja siły i niezależności. Istnieje jednak słowo mniej powszechne i
rozpoznawalne, a wyrażające drugą fundamentalną zasadę koreańskich
socjalistów, opracowaną przez towarzysza Kim Dzong Ila. Słowem tym jest
Songun.
Dermot Hudson, przewodniczący Angielskiej
Grupy Studiów nad Ideą Dżucze, prezydent Brytyjskiego Stowarzyszenia
Songun oraz reprezentant KFA w Wielkiej Brytanii, charakteryzuje ideę
Songun w prosty sposób: oznacza ona politykę pierwszeństwa armii,
politykę skoncentrowaną wokół armii, politykę priorytetu spraw
militarnych. Po raz pierwszy została ona przedstawiona przez Kim Dzong
Ila w 1995 roku, jako odpowiedź na szczególnie silne naciski
amerykańskiego imperializmu na KRLD w latach 90. Byłoby jednak
niewybaczalnym błędem stwierdzenie, jakoby idea Songun stanowiła jedynie
wymysł towarzysza Kim Dzong Ila lub jedynie wyraz specyficznych
stosunków politycznych Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej, bez
znaczenia i zastosowania dla sił rewolucyjnych w innych częściach
świata. Idea Songun stanowi zwięzłe podsumowanie wątku wojny obecnego w
marksistowskiej nauce o rewolucji od zawsze. Nie ma tu do czynienia z
nowością, a jedynie z nazwaniem jednym słowem tego, co zajmowało nieraz
dziesiątki stron w pismach klasyków marksizmu, aby uczynić to prostym i
jasno zrozumiałym dla sił antyimperialistycznych we wszystkich krajach.
Szczególnie łatwo przyjdzie zrozumienie
Songun maoistom. Towarzysz Mao Tse-Tung określił bowiem te same treści, o
których mówi Songun, w inny sposób, jako teorię wszechmocy wojny
rewolucyjnej. Pisał on:
„Z punktu widzenia nauki marksistowskiej o
państwie armia jest główną częścią składową aparatu władzy państwowej.
Kto chce zdobyć władzę państwową i utrzymać ją, ten musi mieć potężną
armię. Ten i ów drwiąco nazywa nas zwolennikami teorii wszechmocy wojny
rewolucyjnej. Nie jest to źle, to jest dobrze, to jest po marksistowsku.
Karabiny rosyjskiej partii komunistycznej utworzyły socjalizm; my
chcemy utworzyć republikę demokratyczną. Doświadczenie walki klasowej w
epoce imperializmu nas uczy, że klasa robotnicza i masy pracujące mogą
pokonać uzbrojoną burżuazję i obszarników tylko z pomocą siły karabinu; w
tym sensie możemy powiedzieć, że przebudować cały świat można tylko z
pomocą karabinu.”
Trudno o lepsze podsumowanie natury idei Songun.
Przejawy teorii wszechmocy wojny
rewolucyjnej można oczywiście spostrzec w rozwoju marksizmu jeszcze
wcześniej. Nie ma chyba potrzeby wskazywać na to jak wielką wagę
przykładał do zagadnień militarnych towarzysz Stalin. Tutaj żaden cytat
nie jest potrzebny. Za potwierdzenie słuszności idei Songun (wtedy
jeszcze oczywiście w ten sposób nienazwanej!) niech posłuży obrona
Stalingradu, bitwa na Łuku Kurskim, wreszcie zdobycie Berlina.
Warto natomiast zacytować kilka
fragmentów szalenie ciekawej pracy Włodzimierza Lenina pt. "Program
wojenny rewolucji proletariackiej":
„Klasa uciskana, która nie dąży do tego,
by nauczyć się władać bronią i posiadać tę broń – taka klasa uciskana
zasługiwałaby jedynie na to, by się z nią obchodzono, jak z
niewolnikami.”
Oto argument przeciwko wszelkim
rewolucyjnym poetom i lekkoduchom, którzy chcieliby się doszukiwać w
marksistowskiej nauce wyłącznie metafor i alegorii. Towarzysz Lenin
patrzy jednak trzeźwo: walka klas – to nie metafora, ale walka na zęby i
pazury, karabiny i czołgi. Kto przekonany jest o tym, że zwycięstwo
przynieść może jedynie rewolucja, ten już stał się zwolennikiem teorii
wszechmocy wojny rewolucyjnej, ponieważ jedyną rewolucją jest wojna
rewolucyjna. Bezkrwawe rewolucje są jak spektakle teatralne, gdzie aktor
nie zatapia sobie miecza w sercu, ale wkłada go pod pachę. Tak też
dzieje się z burżuazją, która niczym owad potrafi udawać własną śmierć.
Songun mówi – ani jednego kroku w tył, nie rezygnujmy z przemocy! W
starożytnym Rzymie pokonanych gladiatorów przypiekano rozgrzanym
żelazem, aby sprawdzić czy istotnie są martwi. My także będziemy musieli
mieć pewność, że z całego porządku świata ustanowionego przez burżuazję
nie pozostanie kamień na kamieniu!
W tej samej pracy Lenin pisze, że
wyrzeczenie się walki zbrojnej jest równoznaczne z zupełnym wyrzeczeniem
się stanowiska walki klasowej, z wyrzeczeniem się wszelkiej myśli o
rewolucji. Nic dodać, nic ująć! Nie można łączyć marksizmu z pacyfizmem,
taka hybryda istnieć po prostu nie ma prawa.
Konsekwencje Songun sięgają jednak dalej
niż tylko do przekonania o wielkiej wadze walki zbrojnej. Hudson
stwierdza: polityka Songun odzwierciedla fakt, że armia stanowi
najbardziej zdyscyplinowaną, waleczną i rewolucyjną część społeczeństwa.
Armia rewolucyjna to zmaterializowana awangarda proletariatu – już nie
tylko koncepcja, ale istniejący realnie młot na imperialistów. Zadania
zdyscyplinowanej armii nie ograniczają się jednak tylko do prowadzenia
wojny. Żołnierze biorą również udział w rozwoju materialnym i
kulturalnym swojego państwa, a to właśnie dzięki temu, że na drodze
swojego przeszkolenia i dzięki zdobytym doświadczeniom stają się
najbardziej wyedukowaną i praktyczną częścią proletariatu. Mao
stwierdził, że partia rządzi karabinem, ale dzięki wprowadzeniu w życie
polityki Songun partia sama staje się tym karabinem staje. Partia – to
baza dla armii, armia – to baza dla partii.
Jakie są konsekwencje idei Songun dla
rewolucyjnych marksistów? Nie należy jej przecież interpretować jako
zwykłej ciekawostki, marginalnego skrzydła marksistowskiej nauki,
nieznaczącej fanaberii. Przeciwnie, należy sobie uświadomić ogromną wagę
spraw wojskowych i konsekwencje tego spostrzeżenia wprowadzać we własne
życie osobiste poprzez studia nad taktyką i strategią, rozwijanie
własnej dyscypliny i gotowości do walki.
Weźmy sobie do serca słowa Lenina: Dadzą
ci broń. Bierz ją i ucz się pilnie sztuki wojennej. Nauka ta jest
niezbędna dla proletariuszy.
Weźmy sobie do serca apel przewodniczącego Mao: więcej uwagi studiowaniu zagadnień wojskowych!
Wszystkie zagadnienia, z powodu których
dochodzi do starcia dwóch armii, rozstrzygają się na polu walki, toteż
losy Chin – ich istnienie lub zagłada – zależne są od wyniku wojny.
Dlatego studiowanie teorii wojennej, studiowanie strategii i taktyki,
studiowanie pracy politycznej w armii jest dla nas zadaniem nie
cierpiącym najmniejszej zwłoki. Chociaż studiowaliśmy taktykę w stopniu
niewystarczającym, jednak towarzysze zajmujący się pracą na odcinku
wojskowym osiągnęli w ciągu dziesięciu lat duże sukcesy i mamy już dużo
elementów nowych, opracowanych na podstawie warunków chińskich; luką w
tej dziedzinie jest brak uogólnienia. Studiowaniem zagadnień strategii i
teoretycznych zagadnień wojny zajmuje się dotychczas jeszcze bardzo
niewiele osób. Jeżeli chodzi o studiowanie zagadnień pracy politycznej,
to posiadamy poważne osiągnięcia; pod względem bogactwa doświadczenia,
pod względem ilości i jakości nowych poczynań stoimy na pierwszym
miejscu w świecie po Związku Radzieckim. Jednak naszą luką jest
niedostateczne uogólnienie i niedostateczne usystematyzowanie tego
doświadczenia. W świetle potrzeb całej partii i całego kraju
popularyzowanie wiedzy wojskowej staje się zadaniem nie cierpiącym
zwłoki. Odtąd trzeba zwracać na to wszystko należytą uwagę, ośrodkiem
wszystkiego powinna być wojna i zagadnienia strategii. Uważam za
konieczne wzbudzić wśród wszystkich członków partii zainteresowanie
teorią wojenną i wezwać partię, aby zwracała baczną uwagę na studiowanie
sztuki wojennej.
Nic dodać, nic ująć! Nie da się w żaden
sposób usprawiedliwić zignorowania tego jasnego pouczenia: ośrodkiem
wszystkiego powinna być wojna i zagadnienia strategii. Kto w
dzisiejszych czasach oprócz Marksa i Lenina nie studiuje także
Machiavellego i Clausewitza, ten nie może się uznawać za prawdziwego
komunistę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz